Dużo się ostatnio dzieje... W niedzielę tydzień temu byliśmy z Ostrym na Szpiczaku.
Normalna procedura jak zawsze - 4.00 startujemy, o 4:30 w Andrzejówce, potem czołówki na bańki i heja na górę. Na szczycie jesteśmy około 5:30. Jest biało. Generalnie bardzo biało. Na dwa metry nic nie widać. Zrezygnowany Ostry otwiera termos z herbatą... ja czołgam się na wieżę z myślą... nie k**** niee to nie możliwe. Nie po to pół Polski przejechałem żeby teraz coś takiego...
I wtedy jak na zawołanie rozwiały się zasłony mgielne:
Zdjęć będzie więcej, ale ostatnio mój komputer złapał świńską grypę i nie mam sterowników ani wywołek do rawów... Poza tym nie mam czasu.
Listopadowo git malinka!
Pzdr! Mac.
2 komentarze:
Przeca my są Hardkorky!!
Powiem krótko nie zapomnę tego widoku do końca życia – Dzięki raz jeszcze Brachu :)
Yeah! Było mega! Dzięki Tobie również! Rządzimy
Prześlij komentarz